Kawał Renulku, kawał.
Zabawię się teraz w adwokata diabła i opiszę moje traumatyczne przeżycia związane z dwoma niewinnymi wierszami.
Kiedy byłam dzieckiem do pasji doprowadzał mnie wiersz „Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie”. Denerwowało mnie strasznie, że tyle razy to czytam, a Grześ jest ciągle tak samo głupi.
W końcu nie byłam wstanie czytać innych wierszyków z tej książki, bo Grześ nachalnie pchał się w oczy i denerwował.
A pamiętacie „Idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd”. Bałam się tego wiersza panicznie. Natychmiast dopadała mnie wizja kota pożerającego pisklęta, wybuchałam płaczem i cześć pieśni. W końcu rodzice oddali komuś dzieło, bo nie chciałam spać z tą książką w jednym pokoju.
Inne dzieci są pewnie normalne, ale, kurczę, trzeba uważać.